Inne interesujące...

<<powrót

7. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty (2007)

Co to było

Festiwal jest coraz większy. Z jednej strony robi to z niego wydarzenie coraz huczniej ogłaszane w mediach i coraz ważniejsze w swej kategorii. Z drugiej, po drodze między Cieszynem a Wrocławiem zgubił się poziom bloku konkursowego. Zatracona została również atmosfera. W Cieszynie festiwalowiczów mijało się na każdym kroku, rynek nimi tętnił. Natomiast Wrocław jest tak wielki, że pochłonął tę imprezę.

Poza tym ilość uczestników z karnetami (do których sam się zaliczałem) była tak ogromna, że na wiele seansów nie udało mi się wejść, bo nie ustawiłem się w kolejce na przynajmniej godzinę przed projekcją. Problem był najbardziej dotkliwy w przypadku Hala Hartleya, który okazał się odkryciem festiwalu, a którego filmów widziałem sztuk 1 z powodów w/w.

To teraz może pozytywy :-)

Podobał mi się pomysł przeglądu filmów polskiej szkoły filmowej oraz Cybulskiego. Uzupełniłem braki z klasyki. Podobnie z Fellinim.

Jadąc na ENH zawsze cieszy mnie również świadomość, że zobaczę coś z Korei Południowej, szczególnie jeśli wyjdzie to spod ręki Park Chan-wooka.

Oprócz tego wersja animowana komiksu Marjane Satrapi (z pochodzenia Iranki) o jej dzieciństwie w Iranie podczas powstawania nowej Republiki Islamskiej, emigracji najpierw do Austrii, później do Francji.

Matthew Barney, twórca Cremastera, ze swoim performancem De Lama Lamina.

Zestaw filmów animowanych. W tym "Warzywniak 360 stopni" - rzeczywistość trochę w krzywym zwierciadle; bez żywych aktorów, same rysunki i wyszło świetnie.

Festiwal to również możliwość wydawania opinii na temat filmów konkursowych oraz spotkań z ich twórcami (m.in. AFR, Czy to boli?, Poza tym).

Bardziej szczegółowo

Austriackie filmy

Zobaczyłem na festiwalu dwa austriackie filmy, jeden powiedzmy obyczaj i jedną komedię. Byłem zaskoczony, że nagle Austria potrafi zrobić lekki film. Zaskoczyło mnie również to, że bohaterowie bezlitośnie nabijają się i odcinają od Niemców. Filmy te może nie były szczególnie festiwalowe, ale z drugiej strony żyłbym w nieświadomości, gdyby nie to.

Na koniec tytuły: "Upadek" - to nie jest ten film o Adolfie, oraz "Zawsze nigdy gdziekolwiek" - 3 facetów zamkniętych w samochodzie, akcja opiera się głównie na dialogach.

Ważne projekcje

Filmy, które nie bolą

Filmy, który widziałem, ale bolało